Dzięki PR2 Henry Evans mógł – po raz pierwszy od dziesięciu lat – samodzielnie się ogolić. Ze swojego domu w Kalifornii ogolił też twórcę robota w Atlancie

Do 29 sierpnia 2002 roku Henry Evans z Kalifornii żył – jak sam opowiadał w 2013 na TedxMidAtlantic – jak w amerykańskim śnie.

Szczęśliwe dzieciństwo, ciekawe studia, dobra praca, małżeństwo z ukochaną, czworo dzieci… Pod koniec 2001 roku kupili z żoną dom z ogrodem za miastem. Mieli go rozbudowywać, ale nie zdążyli. Osiem miesięcy po przeprowadzce Henry doznał rozległego udaru mózgu. Został całkowicie sparaliżowany. Nie mógł się poruszać ani mówić. Miał 40 lat. Dopiero kilka lat później znowu pomyślał, że może jednak warto jest żyć.

Intensywna terapia sprawiła, że po kilku latach nauczył się ruszać lekko głową i jednym palcem. To pozwoliło mu zacząć korzystać z komputera – serfować po Internecie, pisać maile, grać w gry komputerowe – być mentalnie aktywnym. Poczuł, że żyje, a zawdzięczał to nowym technologiom. Zafascynował się najnowszymi doniesieniami z tej dziedziny.


– 100 lat temu byłbym traktowany jak roślina. Co ja mówię! Dawno bym już nie żył. Teraz patrzę na świat oczami robota – mówi Henry Evans.
Źródło: TED

„Wszystko jest względne. W pewnym sensie wszyscy jesteśmy niepełnosprawni – mówił na konferencji TedEx w 2013 roku. – Czy potrafimy przemierzyć w godzinę 60 mil? Nie. Potrzebujemy do tego specjalnego urządzenia asystującego, zwanego samochodem. Od dzieciństwa też wszyscy cierpimy na poważną niepełnosprawność – mianowicie nie potrafimy latać”.

To nasunęło mu pomysł, że mógłby używać drona, by przekonać się, jak to jest latać, oglądać świat z wysoka.

„Nauczyłem się kierować dronem wyłącznie za pomocą ruchów głowy. Dzięki temu poleciałem obejrzeć nowe panele słoneczne na dachu naszego domu, winogrona w ogrodzie, które kiedyś posadziłem, albo campus mojego uniwersytetu. Nie sądziłem, że kiedyś jeszcze to zobaczę. Technologia – mówił – daje nam, osobom niepełnosprawnym, możliwość robienia rzeczy, które robią ludzie zdrowi, i jeszcze więcej. 100 lat temu byłbym traktowany jak roślina. Zresztą, co ja mówię! Dawno bym już nie żył. Teraz patrzę na świat oczami robota”.

Chcę to przetestować!

Pewnego razu w 2011 roku oglądał wiadomości w CNN. Zobaczył materiał o robocie osobistym PR2, produkowanym przez kalifornijską firmę Willow Garage. Nad zastosowaniem maszyny w kontekście osób niepełnosprawnych pracował prof. Charlie Kemp z Georgia Institute of Technology – amerykańskiej uczelni technicznej z siedzibą w Atlancie. Henry nawiązał z profesorem kontakt i zaoferował chęć pomocy i gotowość do testowania urządzenia.

I tak zaczęła się współpraca laboratorium robotycznego uniwersytetu w Atlancie, firmy Willow Garage oraz Henry’ego i Jane Evans. Wspólny projekt nazwali: Roboty dla Ludzkości.

– Naszym celem jest stworzenie robotycznego sobowtóra, za pośrednictwem którego osoby o ograniczonych możliwościach poruszania się i korzystania ze swojego własnego ciała będą mogły w inny niż dotychczas sposób współdziałać ze światem – tłumaczy prof. Charlie Kemp w wywiadzie dla Georgia Tech Research Horizons.

Po dwóch latach prac powstał system umożliwiający zdalne sterowanie robotem. Wykorzystuje standardowe technologie, na przykład system śledzenia ruchu głowy i oczu, znane zazwyczaj osobom niepełnosprawnym, bo dzięki nim korzystają ze swoich komputerów. Na pierwszym etapie badań eksperyment odbył się online: 15 osób zdalnie uczyło się kontrolować robota i aż 80 procent z nich radziło sobie z tym bez problemu.

Robotyczne ciało

PR2 jest duży i przysadzisty. Jeździ na kółkach, ma dwie potężne ręce i coś w rodzaju głowy. Chory dosłownie patrzy oczami robota. System wyświetla mu obraz z kamer zainstalowanych na głowie PR2. Klikając na odpowiednie punkty na obrazie, steruje nim. Może pojechać na przykład po coś do kuchni albo wyjechać do ogrodu. Kiedy użytkownik poruszy jego głową, kursory pozwalają spojrzeć w tym kierunku, w którym chce. Klikając na dłonie, może wybrać taki ruch robotycznych dłoni, jaki jest mu potrzebny. Ręce są bardzo sprawne – umieją podnieść butelkę, przesypać ryż z jednej miseczki do drugiej, posługiwać się golarką elektryczną.

Adres filmu na Youtube: https://www.youtube.com/watch?v=tm-nU0A-hhU

– Ten system mnie uwolnił. Leżałem jak zawsze w łóżku, a mimo to byłem niezależny – opowiada Evans.
Źródło: Georgia Tech / YouTube

Robot jest więc swego rodzaju przedłużeniem ciała chorego, substytutem, ciałem zastępczym, które może zrobić to, czego prawdziwe ciało już nie jest w stanie zrobić. Oczywiście w porównaniu ze zdrowym człowiekiem, możliwości robota są ograniczone. Ale dla osoby niepełnosprawnej takie umiejętności, jak podniesienie butelki z wodą do ust, są na wagę złota.

Inżynier by tego nie wymyślił

Na drugim etapie eksperymentu powstały dwa PR2. Jeden pozostał w laboratorium w Atlancie, a drugi powędrował na siedem dni do domu Henry’ego w Kalifornii. Henry mógł – po raz pierwszy od dziesięciu lat – samodzielnie się ogolić. („Mało tego. Z mojego domu w Kalifornii ogoliłem również Charliego w Atlancie” – śmiał się Henry podczas Tedexu).

Henry sam się nakarmił, a potem wytarł usta chusteczką. Nałożył sobie balsam do ciała i wmasował go w nogi. Uczesał sobie włosy. Zrobił całą masę drobnych rzeczy, których nie robił od lat. Zapalił świeczki w halloweenowych dyniach. Poszedł do kuchni i zajrzał „własnoręcznie” do lodówki. Codziennie wykonujemy drobne czynności, z których nawet nie zdajemy sobie do końca sprawy. Coś nas swędzi? To się drapiemy
– ot, automatycznie. Dla ludzi sparaliżowanych to drobne swędzenie może stać się torturą. Dzięki PR2 Henry podrapał się samodzielnie, bez proszenia o pomoc, po raz pierwszy od 2002 roku.

Henry nie tylko świetnie sobie radził ze sterowaniem robotem, ale wymyślił także nowe sposoby, których nie przewidzieli naukowcy – połączył ruchy obu rąk tak, żeby np. jedna ręka robota przytrzymała ręcznik, a druga jednocześnie szczotkowała włosy.

„Ten system mnie uwolnił – opowiadał po eksperymencie. Pozwolił mi na to, co było nieosiągalne: mogłem sam o siebie zadbać. Leżałem jak zawsze w łóżku, a mimo to byłem niezależny”.

Z minusów: PR2 jest na razie zdecydowanie zbyt drogi. Kosztuje 280 tysięcy dolarów.