Dzięki SI wydajność przeciętnego człowieka znacznie wzrośnie. Za te same pieniądze będzie pracował mniej albo pracując tyle samo – zarabiał więcej – z prof. Krzysztofem Rybińskim rozmawia Maciej Chojnowski

Maciej Chojnowski: Opublikowany niedawno raport Fundacji Digital Poland „Map of the Polish AI” dowodzi, że polska sztuczna inteligencja ma duży potencjał. Firmy rozwijają się, powstają nowe start-upy. To odzwierciedlenie ogólnoświatowego trendu? A może polska SI czymś się wyróżnia?

Prof. Krzysztof Rybiński*: W Polsce powstaje silny ekosystem sztucznej inteligencji. Jest wiele firm, które na bieżąco śledzą artykuły pokonferencyjne i wdrażają najnowsze pomysły w biznesie. Widać też korporacje, które w partnerstwie ze start-upami komercjalizują te technologie na masową skalę, a ich wspólne rozwiązania są wdrażane nie tylko w Polsce, ale – jak ten raport zresztą pokazał – również globalnie. To chyba najważniejszy wyznacznik jakości.

Jednak polskie firmy bazują dziś przede wszystkim na osiągnięciach światowej nauki. Oczywiście, mamy swój wkład w rozwój metodologii SI, ale postęp naukowy dokonuje się głównie za granicą. Dlatego dobrze by było zrobić mapę akademicką krajowej sztucznej inteligencji, żebyśmy wiedzieli, ile tych rozwiązań naprawdę u nas powstaje.

Wśród autorów artykułów prezentowanych na najlepszych światowych konferencjach dominują Amerykanie, Chińczycy i Brytyjczycy. Jest troszkę ludzi z Europy, Polacy też są. Ale afiliacje polskich uczelni wciąż są zjawiskiem rzadkim. Mam nadzieję, że to się zmieni.

W Polsce popyt na usługi SI wciąż jest za mały. Wiele firm funkcjonuje głównie dzięki klientom zagranicznym. Czy państwa doświadczenia w Synerise to potwierdzają?

Synerise jest już marką międzynarodową, a rynek polski – jako rodzimy – służy do testowania nowych rozwiązań i innowacyjnych modeli biznesowych. Wiele projektów, które rozpoczęliśmy z naszymi partnerami w Polsce, jest już rozszerzane na skalę globalną.

Z perspektywy dużych organizacji nasz rynek jest często pierwszym wyborem w Europie, jeśli chodzi o testowanie innowacji. Można się pokusić o stwierdzenie, że jeśli w Polsce jakieś rozwiązania konsumenckie zadziałały, to bez problemu mogą być przenoszone na inne rynki. A idąc dalej – jeśli coś przynosi szybkie korzyści biznesowe, to ignorancją byłoby nie wykorzystywać tego szerzej.

Chodzi również o firmy polskie?

Tak. W Polsce jest gotowość do współpracy w sektorze finansowym, detalicznym, e-commerce i innych. Natomiast jeśli spojrzeć na całą gospodarkę, to rzeczywiście Polska ciągle jest w tyle za światowymi liderami. Ale nadganiamy.

Co zrobić, by spółki skarbu państwa bardziej zainteresowały się nowymi rozwiązaniami?

Kluczowa jest świadomość osób na najwyższych stanowiskach w firmach, nie tylko państwowych. Decydenci w biznesie powinni być świadomi, że sztuczna inteligencja zmienia reguły gry. I na świecie, i w Polsce.

Jeżeli pojawia się możliwość zrobienia biznesu i w Dolinie Krzemowej rusza pięć start-upów, w Europie dwa, a w Polsce może jeden, to w Chinach będzie ich tysiąc!

Prezesi firm, członkowie zarządów powinni na ten temat dużo czytać, by wiedzieć, jak zastosować nowe modele w swoich firmach. Temu właśnie ma służyć nowa książka, którą piszemy z Jarkiem Królewskim [prezesem Synerise – red.]. To nie tak, że sztuczną inteligencją może warto zająć się kiedyś. To zadanie na dziś! Wiele firm szybko rośnie i łatwo zostać z tyłu.

W Polsce ani SI, ani superkomputery nie są powszechnie wykorzystywane w biznesie. Jak więc mamy mieć szansę na innowacyjną gospodarkę?

Kiedy do Polski trafiła pierwsza potężna fala unijnych pieniędzy, pisałem, że innowacyjność zaczęła u nas dramatycznie maleć.

Dlaczego tak się stało?

Firmy przestały oferować nowe i ulepszone produkty. Nacisk przesunął się z samodzielnego tworzenia innowacji na kupowanie na Zachodzie gotowych rozwiązań. Na szczęście w ostatnich dwóch-trzech latach sytuacja zaczęła się zmieniać. Niektóre dane pokazują, że uczymy się na błędach, choć bardzo powoli.

Uczestnicy konferencji „Mapa drogowa rozwoju sztucznej inteligencji w Polsce”, zorganizowanej w styczniu 2019 przez Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii, mówili, że polskiej gospodarce potrzeba mniej pomocy finansowej, a więcej merytorycznej.

Współpraca naukowców, którzy publikują w najlepszych pismach na świecie, z biznesem, wciąż niepotrafiącym szybko tych rozwiązań wdrażać, powinna być lepsza. Przed laty wraz z polską edycją „Harvard Business Review” i PKO Bankiem Polskim przeprowadziliśmy kilkuletni projekt, w którym analizowaliśmy modele biznesowe naszych firm odnoszących międzynarodowe sukcesy. I okazało się, że polską specjalnością jest taniość i większa elastyczność. Podczas gdy globalny koncern ma rozwiązania wystandaryzowane, polskie firmy często są w stanie szybko i tanio dostarczyć rozwiązania szyte na miarę.

Jesteśmy więc konkurencyjni, lecz jeszcze nie potrafimy na dużą skalę wygrywać na rynkach międzynarodowych dzięki innowacyjności z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii. To się dopiero zaczyna.

Kai-Fu Lee w książce „AI Superpowers” pokazuje, że Chinom udało się szybko osiągnąć tak wiele m.in. dzięki elastyczności.

Dodałbym do tego jeszcze kilka innych rzeczy. Po pierwsze, Chińczycy stworzyli najbardziej brutalny ekosystem start-upów na świecie. Jeżeli pojawia się możliwość zrobienia biznesu i w Dolinie Krzemowej rusza pięć start-upów, w Europie dwa, a w Polsce może jeden, to w Chinach będzie ich tysiąc! Tam wygrywa naprawdę najlepszy. Jak się pokonało 999 start-upów, to ma się inne doświadczenia.

To są ci chińscy gladiatorzy.

Tak. Zahartowani jak nikt inny na świecie, nawet ci w Silicon Valley czy w Europie.

Druga rzecz to polityka rządu. W Chinach na rozwój sztucznej inteligencji przeznacza się nieprawdopodobne pieniądze, i to nie tylko w Szanghaju czy w Pekinie. Każde regionalne miasto ma specjalne pakiety z setkami milionów dolarów. To rzecz nie do pomyślenia w Europie.

To efektywne?

Przy okazji marnuje się mnóstwo pieniędzy, ale ostatecznie to się opłaca, bo dzięki temu Chińczykom łatwiej pozyskiwać najlepsze umysły światowe. Programów na taką skalę nie ma ani w Europie, ani w Stanach, nie mówiąc już o Polsce.

Trzecia rzecz to dane. Pod tym względem z Chinami nikt się nie może równać. Chińczycy zanurzyli swoje społeczeństwo w wirtualnej sieci i o obywatelach wiedzą wszystko. Nie mówię tylko o rządzie, który ich bardzo dokładnie monitoruje, ale także o firmach. Tam wiadomo, kto i kiedy poszedł do fryzjera, gdzie zrobił zakupy, dokąd pojechał itd. Kai-Fu Lee pisze, że nawet jałmużnę daje się żebrakowi za pomocą aplikacji! Takie dane są absolutnie niedostępne w świecie zachodnim.

W Chinach powstają też słynne fabryki danych. Ludzie siedzą przy komputerach i etykietują miliony obrazów potrzebnych do trenowania modeli rozpoznawania obrazu. Te data factories rosną w Chinach jak grzyby po deszczu, co daje Chińczykom kolejną przewagę.

Jednak na razie nie we wszystkim wyprzedzają USA.

Jest jeden element, który będą musieli nadrobić: dostęp do światowych talentów. To Stany Zjednoczone wciąż są miejscem, do którego najlepsi ludzie jeżdżą studiować i pracować. Ale inne czynniki zaczynają tę przewagę Amerykanów niwelować. Polska ma, oczywiście, w każdym z tych elementów – i dostępu do danych, i dostępu do talentów, i jakości uczelni – dużo do nadrobienia.

Czy Europa rzeczywiście nie ma szans w wyścigu z duopolem chińsko-amerykańskim, jak uważa Lee? Czy powinniśmy myśleć o krajach rozwijających się i dla nich przygotowywać jakieś innowacyjne rozwiązania?

Nie zgadzam się z tezą, że nam pozostają tylko rynki wschodzące. Najlepsze rozwiązania bronią się globalnie. Europa nie ma wyjścia i w którymś momencie postęp tutaj przyspieszy.

Nasz kontynent szybko się starzeje. To oznacza, że sztuczna inteligencja będzie odgrywała coraz większą rolę w generowaniu wzrostu gospodarczego. Technologie spowodują, że PKB w Europie stanie się dużo większe. Dotyczy to również Polski.

Niektóre kraje wspierają dziedziny o największym potencjale innowacyjnym. Na co państwo polskie powinno wykładać najwięcej pieniędzy w obszarze SI?

Po pierwsze, musimy nadrobić zaległości, jeśli chodzi o zastosowanie sprawdzonych modeli sztucznej inteligencji. Tutaj wsparcie państwa pomoże. I trzeba to robić na większą skalę niż do tej pory. Takie nakłady zwracają się bardzo szybko w postaci wzrostu gospodarczego, podatków czy zwiększenia obecności polskich firm za granicą.

Druga rzecz to określenie dziedzin, w których Polska może być liderem światowym. To działanie bottom-up. Trzeba patrzeć, gdzie faktycznie mamy dokonania na światowym poziomie.

Prof. Krzysztof Rybiński

Możemy też wybrać podejście chińskie, ale to wymaga dużych pieniędzy i nie wiem, czy Polskę na to stać, także mentalnie. Moglibyśmy np. uznać, że w dwóch czy trzech dziedzinach potrzebujemy potężnego postępu, więc zaczynamy je finansować. Na świecie duża część rozwoju technologicznego ma swój początek w zamówieniach wojskowych. Słynna amerykańska DARPA [Agencja Zaawansowanych Projektów Badawczych w Obszarze Obronności – red.] i wyścigi na pustyni Mojave uruchomiły postęp w dziedzinie samochodów autonomicznych. Potem rozwijały to firmy prywatne. Jednak na początku były zamówienia rządowe.

Nie wiem, czy stać nas na takie podejście, podejście top-down. W Polsce bardzo często dochodzi do zmian politycznych i gdy jedna ekipa określi coś jako priorytet, następna to neguje.

Wspomniał pan o roli państwa w tworzeniu innowacji. To właśnie w laboratoriach zasilanych ze środków publicznych często powstawały wynalazki, które później komercjalizowano i które podbijały rynek.

Wyobraźmy sobie, że polska administracja z budżetu państwa przeznacza pieniądze na ściągnięcie do kraju kilku najlepszych Polaków z takich miejsc, jak Google Brain, DeepMind, OpenAI, Amazon, Facebook. Płaci im rocznie po 2 mln dol. i mówi: Macie trzy lata spokoju – pracujcie.

Czy to możliwe? Podejrzewam, że zaraz wiele gazet napisałoby: Skandal! Jak naukowiec może tyle zarabiać?!

Mamy swój wkład w rozwój metodologii sztucznej inteligencji, ale postęp naukowy dokonuje się głównie za granicą. Dlatego dobrze by było zrobić mapę akademicką krajowej sztucznej inteligencji, żebyśmy wiedzieli, ile tych rozwiązań naprawdę u nas powstaje

Tymczasem najlepsi na świecie specjaliści od sztucznej inteligencji zarabiają od miliona dolarów rocznie w górę, plus bonusy. Mają też dostęp do infrastruktury badawczej, która znacznie bardziej sprzyja badaniom niż to, co mamy teraz w Polsce. Jeśli nam zależy, to ściągnijmy do kraju najlepszych ludzi w trzech czy czterech dziedzinach i zbudujmy im infrastrukturę badawczą na pięć lat naprzód. Wtedy i u nas pojawią się najlepsze rozwiązania.

Fakt, nie można prowadzić zaawansowanych projektów SI bez udziału naukowców. Tylko że firmy przejmują najlepszych pracowników z ośrodków akademickich. Istnieje ryzyko, że na uczelniach nie będzie nikogo zdolnego do kształcenia nowych pokoleń.

Wysokie wynagrodzenia powinny dotyczyć nie tylko Polaków, którzy pracują w firmach będących światowymi liderami SI, ale też specjalistów w kraju. Wybitny polski naukowiec w dziedzinie sztucznej inteligencji powinien dostawać taką pensję, by nie marnował czasu na dodatkowe zajęcia. I żeby go nie podkupili inni.

Wyobraźmy sobie, że nie mamy „urawniłowki” i wyznaczamy dziedzinę, w której działa strategiczny program rządowy. Mówimy: dostajecie przez trzy lata z budżetu państwa dopłatę 24 tys. zł do pensji, która dziś wynosi 6 tys. zł, ale oczekujemy tego i tego. To można zrobić. Tylko jak zareaguje środowisko z innych dziedzin, które nie zostaną objęte takim strategicznym programem?

To, o czym mówię, to nie są tak duże pieniądze w skali budżetu, biorąc pod uwagę możliwe efekty. Jeśli nie podejmiemy takich działań, drenaż mózgów będzie trwał.

A może rozwiązania trzeba szukać gdzie indziej? Unia Europejska ma projekty obejmujące różne państwa członkowskie. Na przykład EuroHPC zakłada stworzenie eksaskalowego [wykonującego miliard miliardów operacji na sekundę – red.] superkomputera, który będzie służył naukowcom z różnych państw. Może warto wybrać rozwiązanie centralne?

Teraz dotykamy kwestii politycznych, dlatego że Europa dzisiaj się nie jednoczy, ale dzieli. Nie mówię tylko o brexicie, ale i o innych kwestiach, jak np. jednolity rynek usług czy dyrektywa o pracownikach delegowanych. Więc choć Komisja Europejska podejmuje wiele inicjatyw mających budować wspólną przestrzeń badawczą, to polityki narodowe niekoniecznie wspierają te działania.

Drugą sprawą jest kolejność dostępu. Jak są duże projekty, to wielkie ośrodki akademickie najpierw czerpią fundusze, a potem ewentualnie zlecają coś innym. Rozwinięte państwa Europy Zachodniej mają ludzi w kluczowych kręgach decyzyjnych, którzy pilnują interesów swych ośrodków.

Dzisiaj powinniśmy przede wszystkim wspierać polskie start-upy i polskie uczelnie, wysyłając jednocześnie wielu polskich studentów do światowych ośrodków. Także do Chin. Niech tam trochę popracują. Może potem uda się ich ściągnąć do Polski.

Choć sztuczna inteligencja jest dzisiaj na ustach wszystkich, nie wszyscy są do niej entuzjastycznie nastawieni. Słychać coraz więcej głosów, że cyfrowa gospodarka nie wszystkim służy równie dobrze. Uważa pan, że rewolucja cyfrowa pozytywnie zmieni społeczeństwo? A może podzielimy się na niewielką kastę najbogatszych oraz zbiedniałą, pozbawioną pracy i perspektyw większość?

Na pewno rewolucja sztucznej inteligencji zmieni rzeczywistość. W jakim kierunku? To zależy. Weźmy dwa przykłady.

Pierwszy to Stany Zjednoczone, gdzie nie tylko sztuczna inteligencja, ale w ogóle nowe technologie doprowadziły do tego, że od trzech czy czterech dekad bogactwo jednego promila najbogatszych gwałtownie rośnie, a dochód pozostałych stoi w miejscu albo spada. To pokazuje „technologiczną” erozję klasy średniej w USA.

Drugi przykład to Chiny, gdzie w ostatnich dwóch dekadach dzięki postępowi technologicznemu w różnych dziedzinach 400 milionów ludzi wyrwano ze skrajnego ubóstwa. Ci, którzy byli nędzarzami, mają teraz pracę, mogą zarabiać, kupić samochód, mieszkanie.

Wykorzystanie nowych technologii może więc sprzyjać rozwarstwieniu dochodów lub zmniejszać je. Trudno dziś powiedzieć, który model przeważy w ciągu najbliższych 10, 20 czy 30 lat.

Wybitny polski naukowiec w dziedzinie sztucznej inteligencji powinien dostawać taką pensję, by nie marnował czasu na dodatkowe zajęcia. I żeby go nie podkupili inni.

Wiadomo już jednak co innego. Przez to, że sztuczna inteligencja schodzi coraz głębiej, wydajność przeciętnego człowieka znacznie wzrośnie. Będzie on więc mógł za te same pieniądze pracować mniej albo pracując tyle samo – zarabiać więcej. Na przykład chirurg, który wykonuje 300 operacji rocznie, fizycznie musi być w miejscu, gdzie te operacje przeprowadza. Sztuczna inteligencja i robotyka rozwiną się do tego stopnia, że chirurg będzie tylko nadzorował maszyny. Wtedy rocznie będzie w stanie przeprowadzać tysiąc operacji i zarabiać znacznie więcej.

Myślę więc, że będziemy mieli świat wolny od masowego bezrobocia i masowej biedy. Musimy jednak zdobyć kompetencje związane ze współpracą z nowymi technologiami. To wcale nie będzie takie trudne, bo interfejsy umożliwiające taką współpracę stają się coraz bardziej przyjazne. W końcu dzisiaj mamy błyskawiczny rozwój nowych technologii i najniższe bezrobocie w historii.

Ktoś odpowie, że mamy też wysoki odsetek umów śmieciowych, tzw. gig jobs, czyli „ekonomię robótek”, oraz erozję praw pracowniczych. To może zmierzamy w stronę świata, w którym zatrudnienie będzie przywilejem? Bo o ile w przypadku chirurga nowe narzędzia mogą przyspieszyć pracę, to już np. kierowca ciężarówki może za ich sprawą okazać się niepotrzebny. Będziemy na tyle kreatywni, by wymyślić sobie nowe zajęcia? A może to rynek nas wyręczy?

Przyjrzyjmy się temu, co już się wydarzyło. Foxconn zwalnia kilkadziesiąt tysięcy ludzi, a ich miejsce zajmują roboty. Ale jednocześnie w Chinach powstają fabryki danych. W Stanach Zjednoczonych dziesięć lat temu nie było tzw. app economy, czyli ekosystemu firm tworzących i sprzedających aplikacje mobilne, a dziś w tym biznesie pracują miliony ludzi.

Trudno więc powiedzieć, jakie nowe miejsca pracy powstaną i jakich będą wymagały kompetencji. Nie stanie się jednak tak, że pracę będą mieli tylko ludzie z doktoratem, a reszta wyląduje na bezrobociu. Powstanie mnóstwo miejsc pracy niewymagających zaawansowanych kompetencji, ale tylko krótkoterminowego szkolenia.

Oczywiście, tu i tam pojawią się sektory w pełni zrobotyzowane i przesycone sztuczną inteligencją. Wtedy pewnie rządy będą musiały zastosować jakieś programy sektorowe, które pomogą pozbawionym zatrudnienia ludziom w znalezieniu nowej pracy, pozyskaniu nowych kompetencji. Ale to raczej nie będzie problem społeczny.

Bruksela uważa, że tzw. etyczna SI może nam zapewnić przewagę konkurencyjną. Czy to dobry pomysł: wysoko zawiesić poprzeczkę i zmuszać innych do dążenia w tym samym kierunku?

To zależy od tego, czego oczekują ludzie. Czy konsumenci chcą, by usługi były po prostu tańsze i lepsze, czy żeby były etyczne? Dzisiaj liczy się to, żeby było szybciej, taniej, lepiej. I jeszcze długo tak będzie. W związku z tym nie wiem, czy w najbliższym czasie etyka może być motorem wzrostu sztucznej inteligencji bądź nowych technologii w Europie. Ale kto wie, może w dłuższej perspektywie tak będzie?

Wszystko zależy od tego, jak będzie się zmieniała percepcja społeczna. Wszyscy są za walką z globalnym ociepleniem, ale z osobna nikt nic nie robi, prawda? Jeśli więc dojdzie do zmiany świadomości społecznej i naprawdę etykę będziemy stawiali wyżej od tego, by było szybciej, taniej i lepiej, to zgodzę się: może się ona stać czynnikiem, który uczyni Europę konkurencyjną w stosunku do USA czy Chin. Ale to jeszcze potrwa.


*Prof. Krzysztof Rybińskibyły wiceprezes NBP i członek KNF, rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula oraz rektor Narxoz University w Kazachstanie. Od kilku lat zajmuje się zagadnieniami na styku nauk społecznych i uczenia maszynowego. Od roku pełni funkcję Chief Ideator w firmie Synerise, wykłada przedmioty Data science i Uczenie maszynowe. Reprezentował Polskę w Komitecie Ekonomiczno-Finansowym Unii Europejskiej, był zastępcą gubernatora Banku Światowego reprezentującym NBP. Ma żonę i dwoje dzieci. W wolnych chwilach uprawia nordic walking.