Czy języków obcych można nauczyć się szybciej? Można, trzeba tylko wykorzystać stymulację elektryczną nerwu błędnego. Nie uciekajcie, to bezbolesne – tak naprawdę nic nie poczujecie
Nauka języków nie jest łatwa*. Jeśli ktoś obiecuje, że poznamy język obcy w kilka miesięcy, najzwyczajniej mija się z prawdą. Nauka wymaga czasu, i to liczonego w latach. Jednym z powodów jest to, że po okresie dojrzewania mózg traci swą plastyczność, czyli zdolność do tworzenia nowych połączeń między neuronami. Dorosłym nauka zawsze przychodzi trudniej niż dzieciom.
Ale czy naprawdę nie ma sposobu, żeby ten proces przyspieszyć? Otóż jest, jak odkryli badacze z Sound Brain Lab, które zajmuje się przetwarzaniem dźwięków przez mózg, działającego na University of Pittsburgh, oraz University of California San Francisco.
Elektrostymulacja nerwu błędnego jest stosowana do zapobiegania epilepsji (niektórych jej rodzajów, obejmujących jedną półkulę mózgu) i leczenia przypadków depresji, w których zawodzą leki. Wyniki takiej terapii nie są do końca jednoznaczne – w przypadku epilepsji pomagała dwóm chorym na trzech, w depresji wyniki były gorsze.
Stymulatory w przeszłości wszczepiano pod skórę, ale obecnie stosuje się też stymulację przezskórną. W odcinku szyjnym nerw błędny biegnie płytko pod powierzchnią skóry, stąd też próby stymulacji za pomocą urządzeń noszonych na ciele.
Mniej więcej od dekady badacze próbują ustalić, czy ten sposób (zwany przezskórną stymulacją nerwu błędnego, transcutaneous vagus nerve stimulation, w skrócie tVNS) może wspomóc leczenie rozmaitych schorzeń, od alkoholizmu, przez otyłość, po napady lęku. Tym razem zespół z University of California w San Francisco postanowił sprawdzić, czy może pomóc w nauce, a konkretnie w nauce języka chińskiego.
To język szczególnie trudny dla Europejczyków, przede wszystkim dlatego, że jest językiem tonalnym. Ta sama sylaba może być wymówiona z tonem „płaskim”, opadającym, wznoszącym lub opadająco-wznoszącym – za każdym razem ma zupełnie inne znaczenie. To cecha częsta w językach azjatyckich: ton nadaje znaczenie także w językach wietnamskim, tajskim czy birmańskim.
Badacze testowali swoje urządzenie (którego końcówkę umieszcza się w uchu) na grupie 36 anglojęzycznych osób. Elektryczne impulsy włączano, gdy badani mieli odróżniać poszczególne tony. Stymulacja jest nieodczuwalna, więc uczący się nie wiedzieli, czy otrzymywali elektryczny impuls, czy nie (12 osób w istocie stanowiło ślepą próbę i nie otrzymywało).
Jak donoszą badacze w pracy opublikowanej w „NPJ Science of Learning”, nawet niewielka stymulacja nerwu błędnego podczas nauki nowych dźwięków języka pozwoliła przyspieszyć proces o 13 procent. „Ludzie często są zniechęceni tym, jak ciężko potrafi iść nauka języka. Jednak jeśli można sprawić, by ktoś miał wyniki o 13 czy 15 procent lepsze po pierwszych lekcjach, może będzie bardziej skłonny, żeby kontynuować naukę”, mówi portalowi „Inverse” profesor Matthew Leonard, wykładowca neurochirurgii University of California i współautor pracy.
Średnio stymulacja pozwoliła skrócić czas potrzebny na nauczenie się odróżniania tonów o połowę. Działała lepiej w przypadku tonów „łatwiejszych”, nie działała przy tonach dla Europejczyków trudnych (badacze założyli, że Europejczycy są bardziej wrażliwi na wysokość dźwięku, czyli łatwiejsze są tony zaczynające się wyżej lub niżej niż zaczynające się w średnim tonie i zmieniające wysokość).
Badacze nie wiedzą, dlaczego ich sposób działa – stawiają hipotezę, że łagodne potraktowanie nerwu błędnego prądem może chwilowo zwiększać skupienie uwagi, co ułatwia przetwarzanie nowych bodźców. Teraz badacze chcą sprawdzić, czy ta technika pozwoli nauczyć się nie tylko odróżniać obce dźwięki, ale także szybciej je wymawiać.
Odkrycie zamierzają wykorzystać przede wszystkim przy rehabilitacji osób z uszkodzeniami mózgu, jednak nie odmawiają odkryciu szerszego potencjału. „W miarę tego, jak świat staje się coraz bardziej połączony, ważne jest, żeby każdy mógł uczyć się innych języków i kultur. Technologia taka jak tVNS – która jest prosta, tania i bezpieczna – może wyrównać szanse”, mówi Leonard tygodnikowi „New Scientist”.
*Tekst dedykujemy zwłaszcza tym czytelnikom, którzy z oburzeniem komentowali na Facebooku użycie słowa „poliglota” (definicja ze słownika PWN: «człowiek władający wieloma językami») w naszym tekście „Maseczka do zadań specjalnych”. 😉