W sferze relacji międzyludzkich i emocji czeka nas wielka zmiana – uważa Joanne Pransky, pierwszy na świecie „psychiatra robotów”. Od nas tylko zależy, czy dobrze na tym wyjdziemy

Joanne Pransky* jest amerykańską dziennikarką i futurolożką. Robopsychologią zajmuje się już ponad 34 lata. W latach 80., gdy pracowała z robotami przemysłowymi, zastanawiała się, czy za parę dziesięcioleci te maszyny nie będą przypadkiem potrzebowały „psychicznego wsparcia”, jak w filmach czy książkach science fiction. W końcu doszła do wniosku, że to wcale nie musi być fantazja. Zaczęła więc tworzyć wizję świata przyszłości, w którym roboty i ludzie współistnieją ze sobą.

Osiągnięcia Pransky docenił sam Isaac Asimov, gigant literatury sci-fi i naukowiec, wzorując na niej postać Susan Calvin, robopsycholożki z serii opowiadań „Ja, robot”. Calvin pojawiła się też zresztą w amerykańskim filmie pod tym samym tytułem z Willem Smithem w głównej roli. Joanne Pransky, która poświęciła ponad pół życia, by edukować społeczeństwo i wprowadzać roboty do publicznego dyskursu (np. do popularnych w USA programów telewizyjnych, jak „Jimmy Kimmel Live!”), była prelegentką na tegorocznej konferencji Infoshare (23-30 września), którą patronatem medialnym objął portal sztucznainteligencja.org.pl.

Łyk wizjonerstwa

Wymyślona przez Pransky idea psychiatrii dla robotów wiązała się z wizją rozwoju tych maszyn – a zarazem z próbą przemycenia refleksji, jak by to było, gdyby w przyszłości roboty „żyły” obok nas, podobnie jak my myśląc i zachowując się. Gdy w 1986 roku w odniesieniu do siebie ukuła termin „pierwszy na świecie robotyczny psychiatra”, chciała w na wpół żartobliwy sposób uświadomić współczesnym, jak ogromnego postępu doświadczyła nasza cywilizacja. Postępu, w którego rezultacie inteligentne i „czujące” roboty stają się częścią naszego codziennego życia. Częścią na tyle istotną, że się do nich przywiązujemy.

– Podobnie jak zwierzęta domowe, które „uczłowieczamy”, roboty też dostosowują się do nas i pokazują nam nasze własne emocje, postrzeganie, nerwice. W przeszłości nikt nie myślał, że zwierzęta mogą odczuwać samotność czy żal po utracie człowieka, z którym były, że mogą odczuwać objawy stresu pourazowego. Podobnie może być z robotami – stwierdziła Pransky podczas Infoshare.

Moją życiową misją było zbudowanie świadomości społecznej, że nasza przyszłość będzie przyszłością wśród robotów

Joanne Pransky

Być może w przyszłości będziemy musieli od czasu do czasu zabierać nasze roboty do „psychiatry”, by dostosować ich zachowania i reakcje do nas. Pransky pracowała w branży komputerowej już w latach 80., gdy był to przemysł wciąż niszowy, a jego produkty – dostępne nielicznym. Jednak już wtedy Amerykanka świetnie rozumiała wyzwania związane z ideą komputeryzacji i robotyzacji. Zadawanie pytań o przyszłość robotów, o to, jak będą się zachowywały i wchodziły w interakcje z człowiekiem, było podówczas wizjonerstwem. Programowanie robotów do sprzątania czy zmywania naczyń w epoce narodzin programowania? Wolne żarty!

Świat, który nadejdzie

– Psychiatra robotów miała być żartobliwą formą opowiadania o wizji maszyn przyszłości. Moją życiową misją było zbudowanie świadomości społecznej, że nasza przyszłość będzie przyszłością wśród robotów. Chodziło o przekonanie do tej wizji ludzi, którzy boją się tego, czego nie wiedzą i nie widzą. By potrafili zaakceptować to, co nadejdzie. Najlepszym sposobem budowania tej świadomości było wykorzystanie telewizji. Dzięki niej mogliśmy pokazać w zabawny sposób realny świat, a w nim prototypy robotów i rozwiązania, które nie zostały jeszcze skomercjalizowane – wspominała futurolożka.

Długo wyobrażała sobie roboty jako te, które pewnego dnia będą naszymi przyjaciółmi i towarzyszami w pracy i w domu. W latach 80. przewidywała więc, że kiedy zaczniemy wchodzić w interakcje z tymi maszynami podczas rozmów, podstawowym zastosowaniem robotów będzie pomaganie. Słuszność tego przeświadczenia potwierdziły ostatnie wydarzenia związane z pandemią COVID-19, podczas której roboty pomagają nam w wielu sytuacjach i zadaniach, do których dotychczas ich nie używaliśmy.

– Samotność także staje się dziś epidemią na skalę ogólnoświatową, a roboty pomagają nam sobie z nią radzić. Roboty mogą stać się naszymi partnerami, trenerami, towarzyszami, nauczycielami – zaznaczyła Pransky.

Ile człowieka w maszynie

Zauważyła jednak, że zarówno roboty, jak cała technologia to „przedłużenie” nas samych, więc można tego używać z korzyścią lub ze szkodą dla nas. I to my, ludzie, dokonujemy wyboru. Zagrożeniem dla człowieka nie jest zatem sama maszyna ani jej system operacyjny, o który zamartwiają się futurolodzy czy pisarze, lecz „człowiek w robocie”.

– To ludzie rozwijają roboty i używają ich, zatem mają one tak zwany ludzki system operacyjny – human operating system (HOS). Większość z nas używa komputerów w sposób odpowiedzialny – ale nie wszyscy. Ludzie mogą używać robotów do działań nikczemnych, tak jak już dziś używają dronów. To ich zachowanie stanowi największe zagrożenie dla robotów i sztucznej inteligencji. Bo ludzie często są motywowani chciwością czy pragnieniem władzy – zaznaczyła Pransky.

Zdaniem ekspertki roboty będą uczyły się z naszych doświadczeń i interakcji z nami, podobnie jak dzieci. Dlatego jest pewne, że i one będą miały problemy z zachowaniem, komunikowaniem się. I będą wymagały usług psychiatrów czy psychologów, by poradzić sobie z zaburzeniami, na przykład lękiem.

– Depresja robota będzie prawdziwa, ale czy roboty będą miały emocje? Z pewnością będą je wyrażać, ale nie sądzę, by odczuwały je tak jak ludzie. Ich reakcje będą postrzegane i interpretowane przez nas, ludzi, jako współczujące czy świadczące na przykład o wyrozumiałości. Ale maszyny nie będą odczuwać tych reakcji w taki sam sposób, w jaki ludzie odczuwają na przykład empatię – zastrzegła Amerykanka.

Kto odpowiada za technologię

Zresztą, co Pransky z naciskiem podkreśla przy różnych okazjach, ludzie weszli już w nowy etap interakcji z maszynami: więcej czasu spędzamy, komunikując się z innymi ludźmi za pośrednictwem maszyn niż bezpośrednio. Co to oznacza dla relacji międzyludzkich? Jak długo będziemy jeszcze zdolni odczuwać empatię?

Musimy usprawnić komunikację twarzą w twarz, by sprostać podstawowej formie komunikacji w miejscu pracy i w domu, rozmawiając ze sobą bezpośrednio. Komunikacja ma kluczowe znaczenie dla rozwoju człowieka.

– Bardzo modnym hasłem ostatniej dekady, a być może i stulecia, jest „sztuczna inteligencja”. A ja chciałabym, aby takimi hasłami były „inteligencja społeczna” i „inteligencja emocjonalna”. Czas poświęcić więcej czasu i zasobów na naprawienie ludzkich zachowań, na przykład powstrzymanie cyberprzestępczości. Używajmy inteligentnych algorytmów do altruizmu, zanim nasze ułomności na dobre zanieczyszczą „dusze” maszyn – uważa Pransky. – Czy roboty i sztuczna inteligencja rzeczywiście mogą być lepsze, empatyczne? Wierzę, że tak, że maszyny mogą okazywać współczucie i zrozumienie. Pozostaje pytanie, czy człowiek będzie potrafił odróżnić, czy jest to prawda, czy tylko symulacja empatii.


*Dr Joanne Pransky – amerykańska ekspertka w dziedzinie robotyki i futurystka, która udziela profesjonalnych porad dotyczących używania i marketingu urządzeń do robotyki. Specjalistka od „psychiki” humanoidalnych robotów. Zajmuje się zagadnieniami dotyczącymi interakcji człowiek – robot. Ambasadorka przemysłu robotycznego.