• Ludzie chcą czuć się swobodnie i mieć prawo do prywatności
  • Niedoskonałość systemów prowadzi do pomyłek i dyskryminacji
  • Organizacja nawołuje do składania petycji powstrzymujących wdrażanie technologii

„Zamiast skanować moją kartę pokładową lub okazać paszport, zajrzałam do kamery, zanim pozwolono mi wejść na pokład samolotu. Czy rozpoznanie twarzy zastąpiło karty pokładowe, o czym nie wiem? Czy wyraziłam na to zgodę? ” – napisała na twitterze dziennikarka MacKenzie Fegan po opuszczeniu lotniska w Bostonie.

https://twitter.com/mackenzief/status/1118509708673998848?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed&ref_url=https%3A%2F%2Fd-12148451392048460904.ampproject.net%2F1907161745080%2Fframe.html]

Wywołana przez nią dyskusja przykuła uwagę wielu. Bo temat związany z rozprzestrzeniającą się technologią rozpoznawania twarzy zmusza do stawiania pytań. I uruchamia inicjatywy obywatelskie, które chcą ją powstrzymać.

Wpis Fegan znalazł odzwierciedlenie na mapie aktualizowanej przez organizację Fight for the Future. Są na niej oznaczane miejsca – miasta, dzielnice, lotniska, dworce, w których stosuje się lub planuje wprowadzić technologię rozpoznania twarzy.

Fegan odkryła, że stosują go linie lotnicze JetBlue, co znalazło odzwierciedlenie na stronie Fight for the Future. Ponadto podaje przykład miasta Boise, gdzie burmistrz chce wprowadzić system w Ratuszu. Podpisał już kontrakt z dostawcą, nie pytając o zgodę rady miejskiej, co również poddano publicznej krytyce.

Oprócz mapy, Fight for the Future przygotowała także listę „bezpiecznych” linii lotniczych, które nie używają skanów twarzy do rozpoznawania tożsamości i nie gromadzą danych biometrycznych. Na stronie https://www.airlineprivacy.com/ można ustalić, gdzie nie będziemy obserwowani.

System rozpoznawania twarzy stosują: JetBlue, Lufthansa, British Airways, Delta czy American Airlines.

Państwowe szpiegowanie

Fight for the Future jest znana ze spektakularnych akcji i protestów. Jednym z nich był sprzeciw wobec planów wprowadzenia przepisów antypirackich, w który włączyło się 115 tysięcy stron internetowych. Poparły go Google i Wikipedia, zaciemniając swoje strony w dniu protestu, a trzy miliony osób wysłało do Kongresu e-maile na znak sprzeciwu.

Organizację założyli Tiffiniy Cheng i Holmes Wilson w październiku 2011 r. w Worcester. Wstępne finansowanie zapewnił Fundusz Demokracji Mediów.

W odpowiedzi na doniesienia o masowym nadzorze amerykańskiej agencji wywiadowczej NSA, organizacja Fight for the Future wezwała do zwiększenia ochrony prywatności w internecie, aby zmniejszyć skuteczność działań nadzoru. Walczy o naszą prywatność i wolność obywatelską w dobie rosnącej dostępności sieci i możliwości oferowanych przez nowe technologie.

– Rozpoznawanie twarzy nie przypomina żadnej innej formy nadzoru. Umożliwia automatyczne i wszechobecne monitorowanie całej populacji i jest prawie niemożliwe do uniknięcia. Jeśli nie powstrzymamy go przed rozprzestrzenianiem, zostanie użyte nie do zapewnienia nam bezpieczeństwa, ale do kontrolowania i gnębienia nas (tak jak jest już używany w państwach autorytarnych) – opisują przedstawiciele Fight for the Future.

Adres filmu na Youtube: https://www.youtube.com/watch?v=b8ZF8s7s0z4

Systemy rozpoznawania twarzy rozprzestrzeniają się bardzo szybko
Źródło: BanFacialRecognition.com / YouTube

– Technologia nadzoru rozpoznawania twarzy jest zawodna, stronnicza i stanowi zagrożenie dla podstawowych praw i bezpieczeństwa. Możesz podpisać petycję, aby poinformować kongresowych i lokalnych prawodawców o swoim sprzeciwie, by rząd zaprzestał korzystania z tej niebezpiecznej technologii” – nawołuje organizacja.

Konieczny całkowity zakaz?

Jej działacze uzasadniają, że podobnie jak broń jądrowa lub biologiczna, rozpoznawanie twarzy to zagrożenie dla społeczeństwa, a podstawowa wolność znacznie przewyższa potencjalne korzyści. Tymczasem lobbyści z Doliny Krzemowej apelują o łagodną „regulację” technologii, aby mogli nadal czerpać zyski dzięki szybkiemu rozpowszechnianiu tego nadzoru.

„Fight for the Future sprzeciwia się podejmowanym przez przemysł technologiczny i organy ścigania próbom wywarcia presji na Kongresie, aby przyjął przyjazne dla przemysłu przepisy dotyczące rozpoznawania twarzy, które pozwoliłyby tej technologii szybko się rozprzestrzeniać przy minimalnych ograniczeniach mających na celu złagodzenie sprzeciwu publicznego” – napisał Evan Greer zastępca dyrektora Fight for the Future.

Zdaniem jej przedstawicieli giganci internetowi próbują uniknąć prawdziwej debaty: czy technologia ta powinna w ogóle istnieć?

Dlaczego nie powinna istnieć?

Po pierwsze odziera nas z prawa do prywatności, przywołując do rzeczywistości dystopijną wizję George’a Orwella o totalnej i powszechnej inwigilacji. To się dzieje.

„Gdy przyleciałem do Londynu, to dystans z lotniska do hotelu wystarczył, aby wykonać mi dwieście zdjęć, które będą gdzieś przechowywane. Czy to jest prywatność? – pytał członek i partner strategiczny Światowego Forum Ekonomicznego i były wiceprezes Apple Joe Schoendorf podczas swojego wystąpienia na krakowskim kongresie Impact w maju br.

Po drugie istnieje ryzyko wykradzenia danych biometrycznych gromadzonych i przechowywanych w rządowych bazach danych. To łatwy cel dla złodziei tożsamości lub sponsorowanych przez wrogie państwa hakerów. Równolegle sporo firm, zarówno o amerykańskich, jak i chińskich korzeniach, chce wysłać w kosmos setki satelitów, które będą nas obserwować 24 godziny na dobę oferując dostęp do „żywej” mapy online. My sami, ale też nasi wrogowie, złodzieje, policjanci, rządy, terroryści, już niebawem będą mogli śledzić, co robimy w danym momencie.

Niedokładne i stronnicze

Po trzecie systemy dyskryminują, błędnie rozpoznając ludzi o innym niż biały kolor skóry. Poza tym działają źle i niedokładnie. Według danych opublikowanych przez The Independent, tylko dwa z 104 wpisów wygenerowanych przez oprogramowanie do rozpoznawania twarzy używane przez Met Police okazały się trafnymi odpowiednikami. System raportujący dla policji w południowej Walii od czerwca 2017 r. wywołał ponad 2,4 tys. fałszywych alarmów.

Kolejna sprawa to brak regulacji i działanie ponad prawem. „Funkcjonariusze organów ścigania często przeszukują bazy danych rozpoznawania twarzy bez nakazów – a nawet uzasadnionych podejrzeń, że zrobiłeś coś złego” – wyjaśnia organizacja. Dlatego coraz bardziej powszechnie proponowane i uchwalane są przepisy mające na celu powstrzymanie rozprzestrzeniania się tej technologii.

Pierwsza ustawa

San Francisco, Oakland i Somerville już przyjęły lokalne rozporządzenia zakazujące rozpoznawania twarzy, zastanawia się nad tym Berkeley, a w Massachusetts i w Michigan władze stanowe rozmyślają nad jego powstrzymaniem.

Na konieczność regulacji zwracają uwagę federalni politycy, bez względu na polityczną przynależność.

Niedawno (pod koniec lipca) trójka demokratów zaproponowała nową ustawę, zabraniającą dotowanym jednostkom mieszkalnictwa publicznego budowy inteligentnych domów i korzystania z technologii rozpoznawania twarzy.

Proponowana ustawa pojawiła się w dwa miesiące po tym, jak najemcy z Brooklynu sprzeciwili się instalowaniu systemu rozpoznawania twarzy przez właściciela obiektów wielorodzinnych. 130 osób z osiedla Atlantic Plaza Towers obawiało się naruszania prywatności, a poza tym wskazało, że technologia ma tendencję do rasistowskich uprzedzeń, a okolica, w której mieszkają, jest w zdecydowanej większości zróżnicowana etnicznie.

Gdyby ustawa została przyjęta, byłby to pierwszy federalny projekt ograniczający stosowanie biometrii twarzy. To dla aktywistów Fight for the Future oraz tych, którzy nie chcą być permanentnie inwigilowani, bardzo dobry sygnał.