Ministerstwo Cyfryzacji przygotowuje aplikację do śledzenia osób objętych kwarantanną z powodu koronawirusa – podała dziś Wyborcza.pl. System miałby sprawdzać, czy podlegający kwarantannie pozostają w domach czy miejscach wskazanych do izolacji.

Lokalizacja osób podlegających obowiązkowej kwarantannie z powodu epidemii COVID-19, za której nieprzestrzeganie grożą wysokie mandaty, ma być weryfikowana przez specjalną aplikację, której przygotowanie miało zlecić Ministerstwo Cyfryzacji – dowiedziała się nieoficjalnie „Wyborcza”.

Obecnie kontrole przeprowadzają policjanci, ale zaczyna ich brakować, bo coraz więcej osób jest wysyłanych na kwarantannę (według oficjalnych informacji dostępnych w chwili powstawania tego tekstu było to ponad 10 050 osób, a 30 129 – objętych nadzorem epidemiologicznym). Aplikacja ma zagwarantować szczelność systemu – osoby objęte obowiązkowym odizolowaniem będą monitorowane przez aplikację oraz zobowiązane do wysyłania zdjęć, by uniknąć sytuacji, że telefon pozostawiają w domach, a sami je opuszczają. Prawdopodobnie to właśnie służby mundurowe będą korzystać z nowego oprogramowania, choć brak w tej sprawie oficjalnych informacji.

Według ostatnich danych w Polsce jest 221 potwierdzonych przypadków koronawirusa (w tym pięć osób, które zmarły).

Nie tylko Chiny

Dr Divya Chandler, znana anestezjolożka, neurobiolożka i futurystka, zachęcała wczoraj do szerszego wykorzystania technologii smartfonów jako najpowszechniejszej na świecie.

– Jakie powinny być nasze przyszłe kroki? Co możemy robić, żeby śledzić rozprzestrzenianie się epidemii? Używać istniejących technologii naszych smartfonów. Prawie każdy z nas ma dziś smartfon. Da się to robić w demokratyczny sposób mimo różnych przepisów jak RODO czy przepisy w Stanach Zjednoczonych – nawoływała podczas wczorajszego inauguracyjnego wystąpienia online na trzydniowej konferencji poświęconej koronawirusowi, zorganizowanej przez amerykański Singularity University, którego jest członkiem. Podawała za przykład aplikację FluTracking, stosowaną przez wielu obywateli Australii i Nowej Zelandii.

W Chinach aplikacja na telefon pozwala ustalać, czy podróżowało się z osobą zakażoną. Oprogramowanie wykorzystuje smartfon do ustalenia, czy ludzie mogą się spotkać, czy powinni zostać odizolowani. Osobom z oceną czerwoną lub żółtą w aplikacji Health Code nie wolno podróżować ani odwiedzać miejsc publicznych, takich jak restauracje lub centra handlowe, odpowiednio przez 14 lub 7 dni. Na Tajwanie osoby ocenione jako obarczone niskim ryzykiem otrzymują wiadomość tekstową z informacją, że mogą podróżować, zaś osoby uznane za stanowiące zagrożenie są zobowiązane do samodzielnej izolacji przez 14 dni. Jest to monitorowane właśnie za pomocą danych lokalizacji wysyłanych automatycznie przez smartfony.

Ostrożnie ze smartfonem

W USA ludzie nie chcą, by rozprzestrzenianie się koronawirusa śledziła aplikacja w ich smartfonach, tak jak to się dzieje w Chinach, Korei Południowej, Izraelu czy Iranie. Dlatego jak dotąd rząd USA nie wspiera wysiłków na rzecz opracowania takiej technologii. Kilka dni temu Biały Dom spotkał się z firmami technologicznymi, aby zachęcić je do pomocy w walce z koronawirusem, ale pomysł śledzenia smartfonów lub aplikacji na nich zainstalowanych nie został przedstawiony.

W Europie takie śledzenie przez smartfony najprawdopodobniej wymagałoby zgody obserwowanych. Ogólne rozporządzenie o ochronie danych (RODO) stanowi, że dane osób są ich własnymi danymi, i wymaga od wszystkich osób, które chcą je przetwarzać, uzyskania ich zgody.

Reuters dowodzi, że europejski zbiór przepisów dotyczących prywatności nie stwarza przeszkód w podejmowaniu działań mających na celu ograniczenie epidemii koronawirusa, ale masowe śledzenie ruchów ludzi i kontaktów z wykorzystaniem danych lokalizacji smartfonów stanowiłoby wyraźne naruszenie.

Stosują wyjątek

Niektóre z krajów, w tym dotknięte epidemią Włochy, zdecydowały się na nadzwyczajne ustawodawstwo. Każdy, kto niedawno przebywał w obszarze zagrożenia, musi powiadomić władze – sam albo poprzez lekarza. Niemcy też uściśliły swoje prawodawstwo, zezwalając na przetwarzanie danych osobowych w przypadku epidemii lub katastrof naturalnych lub spowodowanych przez człowieka. Równolegle start-up z Hamburga o nazwie Ubilabs współpracuje z Wyższą Szkołą Medyczną w Hanowerze tworząc platformę analizy danych, która mogłaby śledzić osoby, które uzyskały pozytywny wynik testu na koronawirusa, i ich kontakty.

Skip to content