Dla jednych sztuczna inteligencja to aplikacje na smartfony. Dla innych to „inteligentne życie” w formie robotów, podobnych z wyglądu i zachowania do człowieka. Dlaczego mamy tak zróżnicowane rozumienie sztucznej inteligencji?
To, co kiedyś było skomplikowane, dziś jest łatwe. To, co kiedyś było sztuczną inteligencją, dziś nią nie jest. Kiedyś komputerowe planowanie było bardzo trudne, a dziś jest już tylko statystyką.
W filmie „Ja, robot” Alexa Proyasa z 2004 roku roboty tworzone przez ludzi są ich przyjaciółmi i opiekunami. Mają zaprogramowany zakaz krzywdzenia człowieka. Gdy zostaje zamordowany profesor, o czyn ten podejrzewany jest właśnie robot. Widz zaczyna zadawać sobie pytanie, czy roboty są dla ludzkości przyjacielem, czy wrogiem. Czy jest możliwe, by chciały zagłady ludzkości? Roboty w filmach i literaturze mają ludzkie uczucia i ludzkie cechy osobowości, potrafią kochać i nienawidzić.
Na co dzień bez zastanowienia wykonujemy mnóstwo czynności, które są dla nas proste i naturalne. Otwieramy okno, kroimy chleb, wchodzimy po schodach. Jednak jeśli zaczniemy myśleć o ich wykonaniu krok po kroku, okazują się skomplikowane. Na przykład gdy kroimy chleb, musimy trzymać go jedną ręką z odpowiednią siłą. W drugą dłoń bierzemy nóż, trzymając go ostrzem do dołu. Odmierzamy wzrokiem grubość kromki i w miarę równe cięcie chleba. Nóż naciskamy z odpowiednią siłą, kontrolujemy ruch ostrza. To było dla nas trudne, gdy byliśmy dziećmi, ale przez lata nauczyliśmy się kroić chleb. Dla komputera ta czynność wciąż jest trudna, a dla programisty trudna do zaprogramowania.
Większość ludzi uważa grę w szachy za trudną. Trzeba przemyśleć układ figur na szachownicy, możliwy ruch każdej z nich, kolejne ruchy i ich konsekwencje. To gra czasochłonna, wymagająca dużej koncentracji. Mogłoby się wydawać, że nie nadaje się dla maszyny. Tymczasem jest na odwrót: komputery grają w szachy lepiej i szybciej niż ludzie. Równie dobrze, w przeciwieństwie do ludzi, radzą sobie z zadaniami z matematyki czy fizyki.