Internet dostarczany z balonu, taką usługę oferuje start-up Loon, filia Alphabetu.

Sprzęt umieszczony pod balonem łączy się ze stacją naziemną lub satelitą, wychwytując sygnał internetu i przekazując go dalej. Każdy balon zapewnia pokrycie siecią dla powierzchni ok. 4 tys. km kwadratowych.

Wypełnione helem przezroczyste plastikowe bąble mogą również przekazywać połączenie internetowe między sobą, rozszerzając zasięg bez potrzeby wykorzystania dodatkowego sprzętu naziemnego.

Loon, start-up projektujący balony do przekazu internetu, powstał w Mountain View w Kaliforni w laboratorium badawczym Google w 2011 r.

Dwa lata później hodowca owiec w Canterbury (Nowa Zelandia) stał się pierwszą osobą na świecie, która połączyła się z balonowym internetem poprzez antenę na dachu jego domu. W 2017 roku balony w ciągu 72 godzin przywróciły łączność na terenach dotkniętych powodzią w Peru – zapewniły podstawową łączność internetową na ponad 40 tysiącach km kw. kraju, dostarczając ponad 160 GB danych. To wystarcza na wysłanie i otrzymanie około 30 milionów wiadomości WhatsApp lub ok. 2 milionów e-maili.

Inwestycje w powietrze

Od początku istnienia Loon przetestował dziesiątki pomysłów, w tym użycie sterowców, satelitów, dronów i laserów. Jednak balony mogą okazać się najlepszym rozwiązaniem. W lipcu ubiegłego roku szybko rozwijający się Loon został wydzielony jako filia spółki macierzystej Google’a – Alphabet – a potrojone zatrudnienie sięgnęło 200 osób.

Wirtualny łańcuch sześciu balonów może dostarczyć 4G do tysięcy urządzeń na obszarze prawie tak dużym jak Portoryko, czyli 10 tysięcy kilometrów kwadratowych, na których mieszka 3,3 mln obywateli wyspy zależnej od Stanów Zjednoczonych

Firma zainwestowała do tej pory spore sumy, aby szybki internet z powietrza dotarł do setek tysięcy ludzi, szukając tańszych rozwiązań od światłowodowych kabli i wież telefonii komórkowej. Poza tym nie chodzi już tylko o pieniądze Alphabetu. Część japońskiej firmy SoftBank Corp., która rozwija technologię dronów internetowych, zainwestowała w tym roku w Loon 125 milionów dolarów w ramach partnerstwa. Chce wprowadzić balonowe rozwiązania na skalę przemysłową, do obsługi m.in. morskich farm wiatrowych i przybrzeżnych szybów naftowych.

Jak to działa?

Balony są wykonane z cienkiego plastiku (polietylen) i wypełnione helem. Łącznie z pompą ważą około 80 kg, dodatkowe 80 kg to panele słoneczne, anteny i inne urządzenia (baterie, przekaźniki itp.). Wyfruwają w okolice stratosfery, czyli na wysokość ok. 20 km, prawie dwa razy wyżej, niż samoloty pasażerskie. Póki co startują z wyrzutni w Nevadzie i Puerto Rico. Do wypuszczenia jednego balonu z wyrzutni potrzeba 4 osób. Jednostki zmieniają wysokość za pomocą m.in. autopilota i algorytmów. Loon współpracuje z kontrolerami ruchu lotniczego m.in. w Peru i Portoryko. Balony można ustawiać powyżej niemal dowolnego miejsca na Ziemi. Żywotność każdego balonu sięga do sześciu miesięcy, ponieważ jego plastik ulega degradacji niszcząc się w promieniach słońca.

Adres filmu na Youtube: https://www.youtube.com/watch?time_continue=67&v=gwkmOE8dkvw

https://www.youtube.com/watch?time_continue=67&v=gwkmOE8dkvw
Start balonu loon
Źródło: Loon / YouTube

Jest też narażony na temperatury spadające do minus 90 stopni Celsjusza i wiatru, który na tych wysokościach szarpie w porywach do 130 km/h. Nawigacja jednostek jest zależna od wiatru i słońca do zasilania urządzeń sieciowych.

Łańcuch sześciu balonów może dostarczyć 4G do tysięcy urządzeń na obszarze prawie tak dużym jak Portoryko, czyli 10 tysięcy kilometrów kwadratowych, na których mieszka 3,3 mln obywateli wyspy, zależnej od Stanów Zjednoczonych.

Gdzie latają?

Balony mogą być użyte tam, gdzie instalacja tradycyjnych systemów do przesyłu danych nie jest możliwa, albo została trwale uszkodzona.

Loon współpracował z firmą Telefonika, głównym operatorem usług telekomunikacyjnych w krajach hiszpańsko- i portugalskojęzycznych, Wielkiej Brytanii i Niemczech. Start-up kooperował też z amerykańskim dostawcą usług telefonicznych i internetowych AT&T oraz T-Mobile w celu zapewnienia pokrycia siecią terenów w Portoryko po huraganie w 2017 r.

Teraz Loon zaczyna komercyjne testy w Kenii. Mają dać odpowiedź, czy to rzeczywiście rentowne rozwiązanie.

Test z Telkom Kenya, trzecim co do wielkości dostawcą usług komórkowych w Kenii, pozwoli mieszkańcom kenijskiego pasma gór Aberdare na korzystanie z internetu o prędkości 4G po cenach rynkowych. Systemem są zainteresowane m.in. największy na świecie dostawca usług komórkowych Telkom Indonesia, skupiający się na przesyle satelitarnym, poza tym Vodafone w Nowej Zelandii oraz francuski Orange.

Z dużym dystansem

Są jednak obawy, zacieniające dobre imię projektu Loon. Internetowy dostawca podobnego rozwiązania – Space Data Corporation z Chandler w Arizonie, która sprzedaje balony komunikacyjne m.in. amerykańskiej armii – pozwał Google o kradzież.

System SkySat Platform wykorzystujący balon kosmiczny Space Data zapewnia przekaz komunikatów głosowych i transmisji danych w czasie rzeczywistym między pilotami oraz dowództwem na lądzie.

Test z Telkom Kenya, trzecim co do wielkości dostawcą usług komórkowych w Kenii, pozwoli mieszkańcom kenijskiego pasma gór Aberdare na korzystanie z internetu o prędkości 4G po cenach rynkowych

Firma twierdzi, że Loon naruszył dwa jej patenty, związane z tworzeniem sieci powietrznych i tym samym skradł tajemnice handlowe. Po tym, jak w 2007 roku firmy podpisały porozumienie o poufności w technologii sieci balonów, a także powiązanych koncepcji biznesowych, Google, którego pracownicy zapoznali się z rozwiązaniami Space Data, odmówili współpracy. Proces ma się rozpocząć z początkiem sierpnia i rzuca cień na projekt Loon.

Firma stanęła także w obliczu oskarżeń o szpiegowanie. W 2015 r. indonezyjscy urzędnicy przylecieli do siedziby Google, aby podpisać kontrakt na próby na swoim terenie. Indonezja to czwarty pod względem liczby ludności kraj na świecie – 268 milionów ludzi mieszka na ponad 18 tysiącach wysp, a balony mogłyby rozwiązać problem połączeń. Krótko potem, po fali oburzenia w indonezyjskim internecie rząd Indonezji sprawdzał, czy balony mają na wyposażeniu szpiegowskie kamery monitorujące i czy Google płaci podatki. Na razie sprawa jest w zawieszeniu z powodu obaw o rosnące antygooglowskie nastroje. Inni obawiają się ograniczeń technicznych: użytkownicy mogą tracić połączenia, jeśli balony zwieje zbyt silny wiatr. Z kolei używanie balonów zbyt blisko miast może zakłócać istniejącą telekomunikację.

Skip to content