Platforma społecznościowa poinformowała, że będzie usuwać zmanipulowane filmiki. Ale nie wszystkie

„W przyszłości usuniemy wprowadzające w błąd zmanipulowane media, jeśli spełniają one następujące kryteria: zostały one zredagowane lub zsyntetyzowane – poza korektami dla jasności lub jakości – w sposób, który nie jest oczywisty dla przeciętnego człowieka i prawdopodobnie wprowadziłby kogoś w błąd, że ktoś w filmie powiedział słowa, których tak naprawdę nie powiedział. Po drugie, jeśli jest to produkt sztucznej inteligencji lub uczenia maszynowego, który łączy, zastępuje lub nakłada treści na wideo, dzięki czemu wydaje się autentyczny” – napisała na blogu wiceprezes FB ds. globalnego zarządzania polityką Monika Bickert.

Dziurawa sieć

Zaznaczyła przy tym, że ta zasada nie obejmuje treści, które są parodią lub satyrą albo wideo edytowanym wyłącznie w celu pominięcia lub zmiany kolejności słów.

„Gdybyśmy po prostu usunęli wszystkie zmanipulowane filmy oznaczone do sprawdzenia autentyczności lub jako fałszywe, filmy byłyby nadal dostępne w innym miejscu w internecie lub ekosystemie mediów społecznościowych. Pozostawiając je i oznaczając je jako fałszywe, zapewniamy ludziom ważne informacje i kontekst” – wyjaśniła Bickert.

W obliczu zbliżających się wyborów w USA (3 listopada 2020) ten fakt może zastanawiać. Facebook, przyjmując kryteria walki z deepfakes, wciąż dopuszcza materiały wideo służące do ośmieszania ludzi lub manipulowania ich wypowiedziami wyrwanymi z kontekstu, w tym – co istotne – kandydatów na prezydenta.

Warto cofnąć się do zmanipulowanego wideo z rzekomo pijaną w sztok demokratyczną polityk amerykańską Nancy Pelosi, spikerką Izby Reprezentantów. Film z jej prawdziwą wypowiedzią został spowolniony, by z jej płynnej przemowy wyszedł pijacki, bełkotliwy wywód. Nowe zasady Facebooka nadal nie pozwalałyby na jego usunięcie z platformy ani nawet na oznaczenie filmu jako fałszywki.

Adres filmu na Youtube: https://youtu.be/sDOo5nDJwgA

Materiał „The Washington Post” o zmanipulowanym wideo z Nancy Pelosi.
Źródło: Washington Post / YouTube

Nie dziwi więc, że zapowiedź Bickert (notabene ogłoszona na dwa dni przed jej przesłuchaniem w Kongresie jako świadka w sprawie oszustw i manipulacji w przestrzeni cyfrowej) spotkała się z rozczarowaniem i krytyką wielu mediów.

Sedno komentarzy celnie ujął zastępca szefa personelu Pelosi, Drew Hammill, w oświadczeniu dla The Verge. „Facebook chce, byś myślał, że problemem jest technologia edycji wideo, podczas gdy prawdziwy problem to odmowa przez FB rozpowszechniania dezinformacji”.

Na froncie walki z deepfakes

Facebook od września ubiegłego roku obwieszcza światu swoje inicjatywy związane z walką z podróbkami filmów, w tym deepfakes. Prowadzi rozmowy z ponad 50 globalnymi ekspertami ze środowisk technicznych, politycznych, medialnych, prawnych, obywatelskich i akademickich.

Jesienią ubiegłego roku poinformował o uruchomieniu platformy Deep Fake Detection Challenge, by wspólnie z najlepszymi naukowcami z różnych uniwersytetów i instytutów opracować narzędzia typu open source do zwalczania deepfakes. Zadeklarował, że przeznaczy na to 10 milionów dolarów.

Nawiązał też współpracę z agencją prasową Reuters, aby pomóc redakcjom na całym świecie w identyfikowaniu podróbek i zmanipulowanych mediów za pośrednictwem bezpłatnego szkolenia online.

Skip to content